niedziela, 22 grudnia 2013

The First Date :*

Następnego dnia rano, zadzwoniła do mnie Elandor. Umówiłyśmy się w kawiarence na terenie West High School do której chodziła. Dostałam dokładne wskazówki jak tam dojechać, dlatego to ja na nią czekałam. To był chyba pierwszy raz kiedy się gdzieś nie spóźniłam.
- Cześć - rzuciła zajmując miejsce naprzeciwko mnie.
- Hej - usmiechnęłam się przyjaźnie moimo, że czułam się okropnie.
- Chciałam... chciałam ci coś powiedzieć, albo raczej się pochwalić - patrzyłam na nią bardzo uważnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Byłam praktycznie pewna czyje imie usłyszę.
- Leon... zaprosił mnie na randkę! - podskoczyła krzycząc. Chciałam żeby ten chłopak zrobił jakiś krok w jej stronę i chyba mi sie udało, to znaczy im się udało :)
- Gratuluję El - uściskałam ją serdecznie.
- O mój Boże, ale co ja ubiorę? - zapowietrzyła się Elandor.
- Chodźmy, pomogę ci coś wybrać - wstałam, zapłaciłam za kawę, którą piłąm i za dwie które wzięłysmy na wynos. Szłyśmy dziedzińcem gdy usłyszałam swoje imię.
- Cannelle! - odwróciłam się i wpadłam w Anthony'ego. Miał pieprzone szczęście, że moja kawa była zamknięta. - Jak się czuje Stefan?
- Mniemam, że dobrze - wyjęłam iPhone z kieszeni i podałam go Tony'emu. Obejrzał go uważnie i oddał mi z powrotem.
- Mówi, że jesteś dobrą matką - Co? Anthony ty masz gorączkę, czy jesteś naćpany?
- A kto jest ojcem?- zapytała Elandor czym mnie rozbawiła.
- Jak to kto? - chłopak zmarszczył brwi - Oczywiście, że ja - zatkało mnie. Stwierdziałm, że cos jest nie tak. Bardzo nie tak. - Cann, mogę na chwilę?
- Jasne - odciągnął mnie kawałeczek dalej.
- Czy chciałabyś wybrać się gdzieś dzisiaj ze mną?
Jedyne co wpadło mi do głowy to przytaknięcie.
- Taki rodzinny wypad? - zażartowałam.
- Och z tym Stefanem to głupota, ale na taki pomysł poderwania cię... hm... wcześniej wpadłem... - uśmiechnął się przeczesując dłonią ciemne loki.
- Rozumiem.
- Będę koło 16 - cmoknął mnie w policzek i odszedł. Nie byłam na to przygotowana, ale już znałam to niesamowite uczucie.
- Cannelle, czy ty przypadkiem nie zostałaś zaproszona przez Anthony'ego Bevana na randkę? - wykrzyknęła, a kilka dziewczyn popatrzyło na nas dziwnie. Anthony też się obrócił i obdzrzył mnie szerokim usmiechem.
- Cicho - jęknęłam
 - Zaprosił cię, zaprosił! Anthony cię zaprosił! - wyśpiewała na jakąś znaną melodię.
- Zaprosił - przytaknęłam po to by się zamknęła.
- Obie idziemy dzisiaj na randki, czyż to nie cudowne?
- Tak, cudowne.


Elandor wyjęła ze swojej szafy z 20 sukienek.
- Podoba mi się ta fioletowa - stwierdziłam
- No i jest szansa, że się w nią zmieszczę - zażartowała - Chcesz coś do picia? Mam chyba mrożoną colę.
- Jasne - El poszła po napoje, a ja oglądałam sukienki. Najbardziej do gustu przypadła mi czarna tiulowa, na grubych ramiączkach i ze złotymi cekinami. Przyłożyłam ją do swojego ciała i przyjrzałam sie swojemu odbiciu w lustrze.
- Uuu!! ładnie ci w niej, możesz sobie wziąć
- Co?
- I tak jestem  do niej zagruba - wzruszyła ramionami - na razie nie schudnę, a ty jesteś o połowę chudsza niż ja. Weź ją sobie.
- Oh, Elandor. Dziękuję! - uściskałam ją.
- Teraz i ty masz sukienkę. Anthony oszaleje jak cię zobaczy. - zachichotała - Sam segz!! - wybuchła śmiechem.
Nigdy bym tak o sobie nie pomyślała. Ja nawet nie jestem ładna. Choć... może jestem.
Nie, raczej nie jestem. Moje (wiecznie splątane i pokręcone włosy) są raczej odrażające niż seksowne, tak samo moje chude, kościste nogi.

- Oglądamy mecz - powiedział Tom robiąc mi miejsce na kanapie.
- Nie będę oglądać - chłopcy zdziwili się tą odpowiedzią.
- Myślałem, że kochasz piłkę nożną - odezwał się Luke odstawiając kufel.
- Taak, ale jestem z kimś umówiona i mam mało czasu.
- Randka? - zapytał Freddie ściszając telewizor. Po czym on to wywnioskował? Po sukience w mojej torbie, której nawet nie widział?
- Może - odparłam oblewając się rumieńcem.
- Jesteś tu dopiero trzeci dzień... - mruknął Luke.
- No i? - zapytałam.
- Nic. Uważaj na siebie.
- Gol! - krzyknął Tom przerywając napiętą rozmowę pomiędzy mną, a Luke'iem. Chłopcy wrócili do oglądania meczu, a ja poszłam się przebrać. Ubierając sukienkę usłyszałam w holu kobiecy głos.
- Ta twoja angielska kuzynka nadal jest tutaj? - zapytała.
- Tak, a co?
- Chciałabym ją poznać. No wiesz, to ważna postać.
- Aktualnie jest zajęta, bo jak wiesz, to ważna postać - Luke przedrzeźnił dziewczynę.
- Bardzo śmieszne.
Ubrałam buty i po cichu weszłam do łazienki. Na półce leżała moja kosmetyczka, wyjęłam z niej puder i inne kosmetyki, którymi zrobiłam sobie makijaż. Spakowałam potrzebne rzeczy do czarnej, skórzanej torby i zeszłam na dół.
- Wychodzę - oznajmiłam biorąc butelkę wody z kuchennego blatu.
- E... Gdzie tak szybko? - zawołał za mną Luke.
- Mówiłam ci, że się śpieszę.
- Masz pieniądze? - zapytał stając przede mną.
- Tak, o nic się nie martw. Jesteś gorszy niż mój ojciec. - wyrzuciłam to z siebie z obrzydzeniem i wybiegłam z domu. Odkąd Alex z nim zerwała stał się jeszcze gorszy.
Na rogu ulicy czekał na mnie czarny samochód, którego światła rozbłysły na mój widok.
- I jak oni się mają? - zapytał Anthony, gdy wsiadłam do środka.
- Dobrze. Leon jest na randce z Elandor, a Luke jest trochę podenerwowany, ale to chyba norma - chłopak roześmiał się.
- Taak, Lucas ma wyjątkowo mało cierpliwości.- ruszyliśmy. Tony włączył cicho radio. - Lubię Queen - powiedział ni stąd ni zowąd.
- Co? - nie zrozumiałam.
- Ten zespół Queen i Beatles'ów też.
- Aaa... Ja też. - uśmiechnęłam się.
- O czym będziemy rozmawiać? O pogodzie czy zdrowiu królowej? - zapytał Anthony po chwili. Czyżby uznawał za kanon angielskiej konwersacji rozmowę prawie wyłącznie dotyczącą pogody?*
- Och, Królowa ma się świetnie w tym roku. Urodził jej się prawnuk. To naprawdę niesamowite. - odparłam z udawaną ekscytacją. - A i pogoda w tym roku sprzyja. Nie za zimno, nie za gorąco. W sam raz. Co pan na to, sir?
- Ma pani rację, panno King. - powiedział Tone z udawanym brytyjskim akcentem. Przewróciłam oczami.
Zatrzymaliśmy się przy małej kawiarence. Anthony otworzył mi drzwi i podał dłoń, gdy wysiadałam z samochodu.
- Cześć Tony! - zawołała dziewczyna, która myła okna.
- Hej, Cara - pomachał do niej- To kawiarnia mojej mamy. - zwrócił się do mnie. - Zawsze miała takie marzenie. Dobrze, że jej się udało zanim... - przerwał.
- Zanim co?
- Zanim przestała chodzić. - rzucił w powietrze przed sobą.
- Przepraszam, Tone. Nie chciałam. - zganiłam się w myślach.
- Ludzie zawsze tak robią. Chcą wiedzieć, a potem przepraszają. Myślałem...
- Czego ode mnie wymagasz, skoro jestem tylko człowiekiem? - zapytałam. Zauważyłam, że pulsuje mu żyła na czole, a jego pięści są zaciśnięte.
- Usiądź - posłusznie wypełniłam jego polecenie.
- Moja mama ma raka. Zawsze chciała otworzyć kawiarnię, no i jej się udało. Założyła też fundację, która zbiera pieniądze na chorych. Po jej oczach widać, że nie zostało już zbyt wiele czasu dlatego mój brat Nate przyśpiesza swój ślub z Janet Wright. Moja babka Lady Bevan wariuje i od miesiąca do nikogo się nie oddzywa. Muszę to wszystko ogarnąć i jeszcze zespół... Nie mam czasu. - wyjaśnił Anthony. Nagle wyraz jego twarzy się zmienił. Wyprostował się i wstał. Nie zdążyłam rzucić jakiejś, kąśliwej uwagi, gdy usłyszałam kroki.
- Witaj - powiedział Tony i ucałował swoją babcię w dłoń. Kobieta nie odezwała się ani słowem.
- Dzień dobry, Lady Bevan. Miło panią poznać, jestem Cannelle King.
- Kochane, dziecko. Niech Bóg chroni, Królową. Że oni mają taki tupet trzymać mnie tu, a nie w kraju ojczystym - powiedziała kobieta z mocnym brytyjskim akcentem.
- Babciu... - mruknął Anthony.
- Powiedz mu, że z nim nie rozmawiam - z szerokim uśmiechem przekazałam tę wiadomość wkurzonemu Tony'emu. Zmroził mnie wzrokiem, a ja nie chciałam przestać.
- Lady Bevan, jak się pani miewa? - zapytałam zerkając kątem oka na zdenerwowanego Anthony'ego.
- Och, okropnie. Łamie mnie w kościach, czuję, że pogoda się zmieni. Od jutra będzie padać. - oznajmiła po czym ruszyła z powrotem w stronę wejścia dla personelu.
- Te jej wymysły - mruknął chłopak.
- A ja myślę, że naprawdę jutro będzie padać.

_________________________________________
* Agatha Christie - Podróż w nieznane




Anthony and Cannelle's First Date <3 <3 <3 (ale shh... bo to jeszcze nie oficjalnie)

rozdział chyba dłuższy niż pozostałe?? co o nim myslicie?
czekam na 4 komentarze z waszej strony :)

CZYTASZ? - SKOMENTUJ!

9 komentarzy:

  1. o.O Widzę,że Tony wziął się w garść i zaprosił Cannelle na randkę :))) Czekam na next Niati <3

    Ps. Tak trzymaj Tony, tak trzymaj... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję, zostałaś nominowana do Libster Award! Więcej informacji u mnie na blogu.
    Ok. 20 pojawi się notka :)))))) http://ff-warrior.blogspot.com/

    + Już dzisiaj 2 rozdział, na którego serdecznie zapraszam. :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nooo :D widzimy że ktoś tu się w końcu zmobilizował ... ( Tony ) :D
    czekamy na nn :*
    pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. coś go tknęło :)
      pomijając fakt, że znają się bardzo krótko. .

      Usuń
  5. Jej! Końcówka najlepsza, sama lubię robić na złość niektórym. :)


    Zapraszam na nowy rozdział, który właśnie się pojawił. :)
    http://all-our-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. o...
    boskie
    wpadnij do mmnie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O boski rozdział ;D
    zapraszam do mnie ;3
    http://ostatniechwile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń