czwartek, 22 maja 2014

25. Secret message!!


Leon i Luke weszli do pokoju, a za nimi Tom i jego dziewczyna. Anthony mocno mnie przytulił jakby bał się, że odejdę, ale ja tylko odsunęłam się od niego by poprawić swoje ubranie. 
- O cześć! - mruknął trochę zaskoczony Leon patrząc na nas.
- Kurde, jaki tu syf! - ryknął Luke, znany ze swojego idealnego porządku w pokoju - Może zadzwonimy po serwis sprzątający, co?
- Nie! - krzyknęła równo reszta chłopaków, a ja skryłam uśmiech w dłoniach. 
- Cześć Cann - przywitał się wesoło Tom. 
- Hej - odparłam siadając obok Anthony'ego na trochę już ogarniętej kanapie. Chłopak objął mnie ramieniem dając mi poczucie bezpieczeństwa.
- To jest Rose Jackson, moja dziewczyna - to było trochę suche przywitanie jak na Tom'a. Zachowywał się tak jakby miał coś zepsuć. Był strasznie spięty. Mimo, że robiły to minimalnie, jednak widziałam, jak trzęsą się jego ręce i nogi. 
- Miło cię ponownie widzieć Rose - starałam zachowywać się jak najbardziej przyjaźnie do tej dziewczyny.
- Mnie również - powiedziała.
- Gdzie Elandor i Freddie? - zapytałam kierując pytanie szczególnie do Leon'a.
- Podobno rozmawiają - wzruszył ramionami Bowler.
- Uuu!!! - zahuczał Luke.
- Tak, Luke. Rozmawiają! - trzepnął Hogue'a w tył głowy i zniknął w sypialni.
- Myślicie, że oni... - Lucas poruszył brwiami.
- Nie, Luke. My nie! - szczeknęłam Elandor pojawiając się w pokoju. Razem z Leonem zniknęła w sypialni. Do salonu wszedł również John, powiedział, że do wyjazdu zostały dwie godziny i przypomniał chłopakom o 15 minutowej drzemce przed koncertem. 
Chciałam wyjść żeby nie przeszkadzać mojemu chłopakowi, ale zatrzymał mnie siłą tak, że wylądowaliśmy razem na łóżku. 
- W jaką sukienkę ubierasz się na ślub? - zapytał Anthony patrząc w sufit i bawiąc się moimi palcami.
- Em... Podobno mamy mieć takie same sukienki. Janet chciała żeby druhny - zerknęłam na chłopaka kątem oka ciągnąc dalej - miały takie same sukienki.- Anthony podniósł się na łokciu.
Wiedziałam, że to słowo go zaciekawi. Spuściłam głowę delikatnie się rumieniąc.

- W niedzielę Janet mnie poprosiła... Trochę późno, ale oni wszystko tak szybko przygotowują.
- Miesiąc temu na prawdę zaczęli przygotowania...ale to cudownie! - krzyknął chłopak i cmoknął mnie w nos.
- O co chodzi? - spytał Luke stając w drzwiach. 




Spięłam wszystkie swoje mięśnie na dźwięk jego głosu. 
- Cannelle została druhną - ogłosił Bevan. 
- Hej! Elandor też! - krzyknął Leon z sąsiedniego pokoju, a my wybuchliśmy śmiechem. 
- dziewczyny! - zawołał nas John. Niechętnie zostawiłam Anthony'ego leżącego na łóżku (bez koszulki) z Luke'm. 
El, Rose i ja stanęłyśmy w salonie, z którego dochodził nas głos John'a.
- Ja was bardzo lubię, zwłaszcza moją Elandor, ale moje nowe dzieci potrzebują snu. Nie wiem co zrobicie, ale idźcie sobie... Na zakupy. Dam wam moja kartę. 
Oczy mojej przyjaciółki zaświeciły. 

- Zadzwonię do Janet - mruknęła Elandor wyjmując swój telefon  z kieszeni swojej czarnej parki.

Ja stanęłam w kolejce po kawę dla naszej trójki. jednak Rose trzymała się niby z nami, ale z boku. 
- No  nie wiem, a o której masz czas? - mówiła Ela do telefonu, przez co pogubiłam się w swoim zamówieniu. 
- Rose chciała Carmelowe Frappucino, ja Waniliowe Latte, a Elandor Czekoladowe Latte - powtórzyłam szeptem. 
- Proszę, co dla ciebie? 
- Waniliowe i czekoladowe Latte i jedno Carmelowe Frappucino, proszę - uśmiechnęłam się. 
- Cześć dziewczyno Mark'a Woods'a! - usłyszałam zza lady. 

Dojrzałam znajomą mi twarz. Te same niebieskie oczy, malinowe usta przebite czarnym kolczykiem i blond włosy.  



- Nadal tak świetnie się trzymasz prawie pijana? 

- Co tu robisz? - zapytałam niezbyt zainteresowana. Tak mi się wydawało. Tak chciałam. 
A jednak mnie intrygował. 
- Pracuję - wzruszył ramionami podając mi jedną z zamówionych przeze mnie kaw. 



- Tamten klub, moja ulubiona kawiarnia, gdzie jeszcze można Cię spotkać? 

- Bywam tam i tu... Zależy gdzie mnie potrzebują. 
Uśmiechnął się ukazując białe zęby jak z reklamy Colgate. 
- Miło było cię znowu spotkać Brad - odwróciłam się trzymając w rękach pudełko z trzema kawami. 
- Chodź Rose - zawołała Elandor i ruszyłyśmy do wyjścia. Przy drzwiach zatrzymałam się, obróciłam i spojrzałam na Brad'a. Nasze spojrzenia się spotkały. Chłopak się uśmiechnął, a ja spuściłam wzrok. 
- Ej, Cannelle! - pisnęła Rose - Co to był za chłopak? - dziewczyna odezwała się do mnie po raz pierwszy. 
- Em... To taki jeden. Znajomy Mark'a.
- Czy mi się wydaje, czy ty się zarumieniłaś? 
- Elandor! - oburzyłam się. Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć bo przyjechała nasza taksówka. 
Stone podała kierowcy nie znany mi dotychczas adres i ruszyliśmy. 
Rose założyła na uszy różowe słuchawki marki Beats i ostatecznie odcięła się od świata. 
Taka zamknięta postać zupełnie nie pasowała mi do Tom'a. On był wiecznie wesoły, uśmiechnięty, pełen życia, a ona? Zamyślona i piękna. Trochę jakby żyła na granicy pomiędzy nami,a swoim własnym światem. 

Siemanko kochani!!! 

Bardzo długo mnie tu nie było, za co niezmiernie przepraszam :c ale obowiązki. 
Wybór LO, dyplom w szkole muzycznej... Trochę się tego nazbierało jak na mnie. 
No i jeszcze profesjonalny FANGIRLING ;) 

Tak więc objawiam się z nowym rozdziałem... Zabrzmiało religijnie. Cóż zrobić O.o WBIJAJCIE!!


Skoro już wspomniałam o The Vamps, piszę o nich fanfiction na Wattpad i zastanawiam się czy nie przenieść go na bloggera, co o tym myślicie?


Podaję link: Carmen (The Vamps FanFiction)


Zapraszam! 



Chciałam też wspomnieć, że to koniec PIERWSZEJ CZĘŚCI mojego opowiadania. 

Reszta będzie się pojawiać oczywiście pod tym samym adresem, natomiast zmieni się główny bohater i trochę fabuła się pozmienia. Mam nadzieję, że was zaskoczę i będziecie czytać z wypiekami na twarzy :)