czwartek, 16 stycznia 2014

12. I loved HIM!

*z tego co wiem, coś lub ktoś podjadł kawałek ostatniego rozdziału, a że nie chcę mi się go pisać znowu, więc trochę streszczę*
Cannelle dostała zaproszenie do studia 2 w którym ma się spotkać ze swoim dawnym przyjacielem Mark'iem Woods'em. Oraz Charles ma dla niej pamiętnik Cher.
Dotarcie do studia zajęło mi równo 45 minut. Na miejscu byłam o 10:45. Byłabym wcześniej gdybym przed wyjściem nie tańczyła i nie śpiewała piosenek Taylor Swift.
Na czarnej ławce w korytarzu siedziała brunetka.  - Cześć.
- Cześć.
- Jestem Cannelle King... Szukam Mark'a Woods'a - dziewczyna, długimi, smukłymi palcami wystukała sms'a.
- Ładne buty - popatrzyłam na swoje, czarne, serduszkowe Converse.
- Dzięki! - uśmiechnęłam się.
- Tu jesteś, Cannelle! - usłyszałam męski głos za swoimi plecami. - Tak, tu na ciebie czekam!
- Wspaniale, a to - chłopak wskazał ręką dziewczynę - Charlotte Perkins wschodząca gwiazda, o której na pewno wiele usłyszysz - wyszczerzył się.


- Przestań - Charlotte dała mu kuksańca. Mark zaczął wyć i zwijać się z bólu. - Nie uderzyłam go, aż tak mocno - mruknęła usprawiedliwiając się Charlotte.
 - Dobra! Chodźmy Cannelle! - Mark puścił mnie przed sobą zimnym korytarzem. - Miło cię znowu widzieć, Nelle! - och jak mi tego brakowało. Mark wcale się nie zmienił! Był taki sam jak go zapamiętałam. - Wiesz, że nikt tak już do mnie nie mówi?
 - Powinni zacząć! - uśmiechnął się - Ugh. Jak się koszmarnie stęskniłem! - przytulił mnie mocno.
 - To było takie dziwne... Nagle wyjechałeś, a Cher trochę się zmieniła. Spochmurniała.
 - Właśnie, co u niej? - Gosh! Powiedzcie mi, że to tylko czarny humor. Z tego co wiem na temat śmierci i zabójstwa Cher Dunstable rozpisywały się gazety na całym świecie. To nie możliwe, żeby Mark nic nie wiedział. - Och, przepraszam - mruknął. Widocznie sobie przypomniał. Chwycił mnie mocno za nadgarstek. - Przez chwilę poczułem jakbym się cofnął w czasie.
 - W porządku. Czasami też tak mam, mimo wszystko. Później żadne z nas nie wróciło do tematu naszej wspólnej przeszłości.
 - W ostatniej chwili zrezygnowali! - krzyknął jakiś gruby, rudy koleś w czarnej koszulce Star Wars.
 - Spoko! Od czego mamy Cannelle?
- Zaśpiewa?
- Zaśpiewasz? - Mark zwrócił się do mnie.
- Jasne... - odparłam w ciemno - A kto zrezygnował?
 - No, wiesz... Ci ostatnio wszędobylscy Secret House!
- Och! - wyrwało mi się.
- Co jest?
 - Znam ich.
- To świetnie.
- Podobno solista nawala! - rzucił Rudy (hihihi tak go sobie nazwałam xd)
 - Anthony? Dlaczego? Jakoś dla mnie miał czas...
- Aww... No to pięknie! - rzucił sarkastycznie Mark.

 Moi rodzice przyjechali do Nowego Jorku zupełnie niespodziewanie. Czym okropnie mnie zaskoczyli. Ciocia Tamara miała zaprowadzić ich do naszego nowego mieszkania, ale samolot z Chicago trochę się spóźnił.
Dopiero koło dwunastej w nocy dotarliśmy na miejsce. Mieszkanie było wpełni wyposażone tym co mieliśmy w domu w Londynie oraz meblami od Tamary.
 Mój nowy pokój był ciemny, miał czarne ściany, a jedna z nich była pomalowana srebrną, metaliczną farbą. Moje nowe mebelki idealnie kontrastowały z czernią ścian. Były pistacjowo zielone (pastelowopistacjowozielone). Moi rodzice zadbali również o miejsce na mój zabytkowy fortepian. Mary (moja starsza siostra) dostała pokój na antresoli, bez drzwi. Wszystkie metody bezpieczeństwa. Nie może znów wrócić do choroby.
 Chyba wszyscy byli szczęśliwi tym co się wydarzyło. Moi rodzice już przyjechali. Długo rozmawialiśmy, za nim poszłam spać. W nowym mieszkaniu. Wszyscy. Nawet ciocia Tamara znalazła dla siebie miejsce w pokoju gościnnym. Długo nie mogłam zasnąć. Jutro Charles miał mi dać pamiętnik Cher... Miałam się spotkać z Mark'iem i zacząć nagrywać piosenkę... Miałam dwa dni na napisanie kilku całych, dobrych kawałków i do tego chciałam umówić się z Anthony'm z którym smsowałam praktycznie cały wieczór, podczas, gdy moi rodzice wymieniali się informacjami z ciocią Tamarą.
 Nie stanęło oczywiście na niczym konkretnym, ale Elandor stwierdziła, że Bevan organizuje dla mnie wielką niespodziankę. Za każdym razem jak o nim myślałam, czułam takie niesamowite ciepełko w brzuchu i natychmiast ogarniało mnie podniecenie. Te kochane zielone oczy, brązowe włosy i rozczepany styl... Brakowało mi Anthony'ego za każdym razem, gdy o nim myślałam. Chciałam, żeby w końcu mnie pocałował! Chciałam z nim latać! Wzbijać się ponad Empire State za każdym jego dotykiem! Chciałam jego miłości i pożądania! Chyba naprawdę byłam zakochana w Anthony'm Bevan'ie!
 ________________
Tak koszmarnego rozdziału w swojej karierze to ja jeszcze nie miałam, ale nie chciałam żebyście czekali... Musiałam nieźle nakombinować, żeby cokolwiek napisać :) Nie podaję konkretnej liczby komentarzy na następny rozdział bo jak zauważyliście...zupełnie się do tego nie stosuję! Ma ich byc ponad 10, ok?? Do następnego!! Kocham was wszystkich!!

W ZAKŁADCE BOHATEROWIE POJAWILI SIĘ CHARLOTTE I MARK!!

wtorek, 14 stycznia 2014

11. Everywhere is sadness

- Powinnaś poznać Gemmę! Jest super.  - rekomendowała mi Elandor przez telefon. - Ostatnio dostała robotę w YOUTH Magazine,  rozumiesz?
- Zawsze chciałam być na ich okładce - roześmiałam się. Youth było czymś w rodzaju teenVOGUE. Każda szanująca się "gwiazdka" powinna znaleźć się na coverze YM. Cher była na nim dwa razy.
- A kto nie chciał?
- Moja ciotka zapisała mnie do West High - obwieściłam.  Oczekiwałam fanfarów i oklasków,  a nie zabijającego bębenki w uszach pisku Elandor. 
- O mój Boże! O mój Boże!  O mój Boże! - powtarzała El co najmniej jakby wygrała Oscara - Ale czesne jest dość duże...
- Bardzo duże - potwierdziłam - No ale dla kogoś kto dostał nie małą sumkę za koncert nie powinno być problemów.
- Cannelle,  nawet sobie nie wyobrażasz jak się cieszę... a teraz kończę bo Leon przyszedł - zachichotała - Leon,  Leoś... przestań... poczekaj rozmawiam z... Leon!  Pa Cannelle! - rozłączyła się za nim zdążyłam odpowiedzieć. 
Moje czoło i moja dłoń poczuły nagłą ochotę przybicia sobie piątki. 
Włączyłam telewizor w celu obejrzenia choć jednego odcinka American Next Top Model. Gdy wędrowałam z kuchni do salonu usłyszałam ciche pukanie.  Podeszłam do drzwi z pudełkiem Dipin' Dots o smaku czekoladowym za jedyne $49.95 w nieograniczonych internetach.  Otwarłam drzwi.  Przywitała mnie ruda czupryna Alex.  Przymrużyłam oczy.
- Cześć - przywitała mnie.
- Wejdź - oczepałam się i zaprosiłam ją do środka. Stefan zapiszczał cichutko co znaczyło, że dostałam wiadomość.
Spojrzałam mimochodem na ekran:
Mary King: lol Kupiłam karaoke w Lidlu za £19.99
O mało nie wybuchłam śmiechem.
- Co jest?
- Moja siostra zakupiła właśnie karaoke - Alex też się uśmiechnęła.
- Zapewne dokonała transakcji życia. Możemy porozmawiać w cztery oczy? - zapytała przybierając poważną postawę.
- Jasne - zdziwiło mnie to.
- Kocham Luke'a - wyznała - Boli mnie to co robi Tamara i nie umiem się z tym pogodzić, ale go kocham - automatycznie usiadłam na białej pufie. Spodziewałam się długiej i trudnej rozmowy.- Problem w tym, że widziałam go wczoraj z kimś w dwuznacznej sytuacji. Pokazywał jej, tej pieprzonej farbowanej blondynie, jak gra się w kręgle. Nie wiem czy przyszedł tam specjalnie... sądzę, że tak bo doskonale wie gdzie ja pracuję. Ale tak się nie robi. Nie robi się tak komuś, kogo podobno się kocha. Prawda?
- Nie, Alex. Nie robi się tak... - mruknęłam
- To dlaczego on mi to robi?
- Powinnaś porozmawiać o tym z Luke'm - co niby miałam powiedzieć? Powiedzieć, że jest koszmarnym debilem i największym dupkiem jakiegokolwiek widziałam? czy może, że on też ją kocha? A ta blondyna?Kim ona do cholery jest?
- Dobre to - powiedziała Alex zajadając się lodami.
- Mam jeszcze o smaku gumy balonowej
- O to przynieś -  ruszyłam do kuchni - Ta brunetka powinna odpaść! Nie lubię jej!
- Ma takie koszmarnie krzywe nogi!
- Własnie. Dzięki - rzuciła i zatopiła łyżkę w lodach. Usiadłam na pufie po turecku.
- Tamara i Kevin wyjechali do Chicago, a Luke... z tego co wiem zostaje u Anthony'ego bo grają w jakąś... grają w jakąś grę.
- Super Racing Cars czy coś krwawego?
- Nie mówił - uśmiechnęłam się.
- Mogę zostać?
- Własnie do tego zmierzałam. - dziewczyna mocno mnie uściskała.
- Napiszę mamie wiadomość
Obejrzałyśmy kilka części Harrego Pottera, ulubionej powieści i filmu Alex.
- To chyba trochę dziwne ale najbardziej lubię Bellatrix Lestrange i Draco.- mruknęła gdzieś koło 6 rano.
- A ja Lunę - dodałam. Ruda dziewczyna wybuchła śmiechem.
- O tak
Gdy w kuchni dzwonił budzik na 6 poszłam zrobić kawę. Wróciłam, a Alex chrapała na kanapie. Uśmiechnęłam się na jej słodki widok.
- Co ona tu robi? - podskoczyłam z przerażenia.
Lucas przyglądał się jej z czułością, ale wyglądał na wściekłego.
- Opowiadała mi o twojej nowej koleżance z kręgielni.
- Alex?
- Tak - mruknęłam zdezorientowana - Ona mi o tym mówiła.
- A niby skąd ona wie?
- Hm... no nie wiem - zrobiłam pauzę wpatrując się w jego ciemne oczy - Może dlatego, ze tam pracuje?
- Cholera! - wykrzyknął - Cholera, cholera,  cholera,  cholera.  Jak mogłem zapomnieć? - Alex gwaltownie się poruszyła,  Luke zamarł w bez ruchu - Dopilnuj żeby stąd jak najszybciej wyszła.
Rzucił się i wbiegł po schodach do góry. Huk jego kroków na schodach obudził śpiącą na podłodze dziewczynę.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się.
- Cześć.  Masz ochotę na kawę?