niedziela, 15 grudnia 2013

siedem

- Cannelle, wielki dzień przed tobą! -Tamara weszła do mojego pokoju, rozsunęła zasłony i stanęła nade mną.  Przysłoniłam oczy, gdyż światło słoneczne rzucało się na nie zbyt zachłannie.
- Daję ci 10 minut! - krzyknęła Tamara, ale za nim wyszła zabrała ze sobą moją kołdrę.  Zrezygnowana wstałam i ruszyłam do walizki.  Wygrzebałam z niej czystą koszulę i dżinsy.  Poszłam do łazienki,  uczesałam włosy i pod toną makijażu ukryłam obrzydliwego,  wielkiego,  czerwonego syfa, który niespodziewanie (wyczujcie sarkazm) pojawił się na moim czole. Bardzo się go spodziewałam,  bo dzień byłby zbyt piękny,  gdyby nie było komplikacji. Zeszłam na dół.
- Siadaj,  Cannelle -powiedział Kevin podsuwając mi krzesło. 
- Dziękuję - Tamara i Luke wnieśli talerze i pół miski z parującymi daniami.
- Smacznego! - rodzina przeżegnała się i zaczęła jeść.  Luke nic nie mówił,  widziałam, że był zły, za to Tamara nawijała jak katarynka. Nałożyłam sobie na talerz sałatkę i małe,  białe kiełbaski.  Były przepyszne! 
Po śniadaniu Kevin załadował zmywarkę, a ja poszłam się zbierać do kościoła.
- Cann,  gdzie ty się wybierasz?
- Do kościoła,  na mszę? Jest niedziela?
- A tak - powiedział Kevin i powrócił do czytania gazety.
- Chodź Cann - w korytarzu pojawił się Luke. Wyszliśmy z domu.  Wsiedliśmy do czarnego Rolls-Royce'a. Ciekawe czy to auto było Luke'a, bo mnie to tak wyglądało... Tylko kto normalny kupował by głupiemu nastolatkowi takie drogi samochód??
Luke uważnie śledził drogę,  jego wzrok ani na moment nie zboczył z trasy. Zatrzymał się po kilku minutach. Jak na komendę wysiedliśmy z samochodu. 
- Luke! - znajoma twarz zbliżała się w naszą stronę.  Alex pocałowała nieśmiało mojego kuzyna w usta.  Uśmiechnięty chłopak przytulił ją do siebie.

- Cześć przyjaciółko! - zawołała i podeszła do mnie.  Przytuliła mnie co było bardzo miłe.  Alex była ubrana w ładną,  szarą, panterkową sukienkę, a rude włosy miała podpięte do góry kolorowymi kokardkami.  W trójkę ruszyliśmy do kościoła,  Alex i Luke trzymali się za ręce.  Jej oranżowe włosy wybijały się w monotonnej  bieli wnętrza kościoła. Z całego serca modliłam się o odwagę i żebym nie dała plamy na koncercie. 
Po mszy ja, Alex i Luke pojechaliśmy do domu. 
Dziewczyna nie była pewna czy dobrze robi idąc do nas na obiad,  bo Tamara jej nie lubiła.  Ciocia nie powiedziała wprost,  że nie chcę,  aby Alex przyszła,  ale nie była też zbyt szczęśliwa,  gdy Luke powiedział jej, że ich odwiedzi.
- Jesteśmy - zawołał Luke od wejścia.
- Oh, Alexandra! Miło cię widzieć.  Luke wspominał,  że przyjdziesz.  - widziałam grymas na twarzy chłopaka. 
- Siadajmy,  bo stygnie - rozkazał Kevin.  Zerknęłam na zegar.  Południe. Zjem i spadam.  Usiadłam na krześle na przeciwko Alex.  Obok mnie po lewej stronie było wolne miejsce, po prawej siedziała Tamara,  obok niej Alex, a po jej prawicy Luke.  Kevin siedział na przeciwko Tamary i opowiadał jakieś anegdoty o rozprawach sądowych. 
Grzebałam widelcem w ryżu.  Czekałam na ten jeden dźwięk.  Dłonie zrobiły się lodowate,  a uszy czujne jak u wilka.  Zostało może 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1

Odepchnęłam się od stołu i hukiem, wraz z krzesłem wylądowałam na podłodze. Tamara, Kevin i Luke w momencie stali nade mną, a Alex zajadał się frytkami jakby wcale nie zauważyła, że coś się stało. Cała trójka był zaszokowana i przerażona, a na widok ich min zachciało mi się śmiać. U góry dzwonił mi telefon, a ja leżałam w salonie na podłodze.
- Charles się wścieknie - pomyślałam, jednak mało mnie to interesowało. Ostatnio łapałam się na tym, że nie dbałam o to co myślą o mnie inni.
- Luke, mógłbyś? - chłopak wstał i za prośbą swojej matki poszedł do mojego pokoju po telefon. W tym samym czasie Kevin pomógł mi podnieść się z podłogi. Miałam szczęście, że kremowe, skórzane fotele były mocno wypchane czymś miękkim. Usłyszałam ciężkie i szybkie  kroki na schodach.
- To twój telefon? - zapytał Luke z głupawym uśmieszkiem. Spojrzałam na moją starą Nokię. Kilka klawiszy nie działało , a na środku ekranu widniała wielka szpara.
- Coś nie tak? - zapytałam. Luke,  wyraźnie rozbawiony  patrzył raz na mnie, raz na telefon. Wstałam z krzesła i wyrwałam mu komórkę z ręki.
Spojrzałam na wyświetlacz.
1 nieodebrane połączenie od Charles
Przeszedł mnie dreszcz.
1 nieodebrane połączenie od Charles'a mroziło krew w żyłach bardziej niż jakiś horror. Wcisnęłam zieloną słuchawkę. Po trzech sygnałach odezwał się głos.
- O 14;15 podjedzie samochód. Masz być gotowa! - rozłączył się. zaskoczyło mnie to. Tym razem Charles był dziwnie normalny. szczerze spodziewałam się, że mnie okrzyczy, albo zwyzywa. Nie zrobił tego. Ta krótka "rozmowa" była nawet... miła.
W 10 minut byłam spakowana i stałam w łazience poprawiając makijaż, głównie po to by ukryć tego okropnego syfa na środku czoła, o którym już wspominałam.
- To i tak nie pomoże - mruknął Luke stając w drzwiach. Oparł się o framugę z rękami w kieszeniach. Wyglądał bardzo... seksownie?? (Nie wiem czy mogę tak o nim powiedzieć bo jesteśmy rodziną, ale on właśnie tak wyglądał) - Mówię ci, kurwa, że to nic nie pomoże. - wyrwał mi puder z ręki i wrzucił do kosza.
- Popieprzyło cię? - krzyknęłam.
- Zamknij się - szczeknął, zatrzasnął drzwi i przywarł mną do ściany. Trzymał mnie za szyję nie pozwalając mi uciec.
- Grzebałaś mi w laptopie? - odwróciłam wzrok - Kurwa patrz na mnie jak do ciebie mówię! Grzebałaś tam? Mów! - mocniej ścisnął moje gardło. Naciskał kciukiem na tchawicę przez co syczałam.
- Nie - co miałam zrobić?
- Łżesz! Łżesz jak pies. Kurwa, myślisz, że jestem taki głupi? A hasło skąd wzięłaś? W Londynie cię tak nauczyli kłamać? - puścił mnie, złapał się za głowę i zsunął po ścianie na podłogę. patrzyłam na niego, z trudem łapiąc powietrze.
- To byłam ja - mruknęłam.
Nie odpowiedział.
- Przepraszam
- Nie to ja powinienem przeprosić. Wkurwiłaś mnie, ale nie powinienem był, aż tak reagować
- A ja nie powinnam go otwierać... - usiadłam obok niego.
- To boli. W końcu znalazłem kogoś kogo na prawdę kocham, a moja matka jej nie znosi - zamyślił się - Obie są dla mnie ważne, ale moja matka chce być ważniejsza... Nie obchodzi ją Alex... A ja ją na prawdę kocham.
- Miłość boli - uśmiechnęłam się
- Kochałaś tak kiedyś kogoś? - zapytał wycierając rękawem oczy.
- Nie - odparłam - Ale wiem jak to boli
- Nawet największemu wrogowi nie życzyłbym tego bólu... Bólu miłości.
- Co tam się stało? - zapytałam.
- Moja matka rzuciła parę uwag na temat wyglądu Alex, a ona nie wytrzymała i wybiegła. Poleciałem za nią. Rozpłakała się i powiedziała, że ze mną zrywa, a potem odbiegła. Zostawiła mnie.
Luke Hogue młody, snobistyczny, nowojorczyk leży zapłakany na zimnej, łazienkowej posadzce w domu, który kosztował taką sumę, której sobie nie wyobrażam i jest nieszczęśliwy. Luke Hogue ma ubrania za kwotę, której nigdy nie wydałam i płacze. Luke Hogue stracił miłość mimo, że jest bogaty.
Luke jest przykładem, że pieniądze nie dadzą miłości.

-----------------------------------------------------------------------------
siedem!!!
matko, za 10 minut mam tramwaj na koncert,a piszę bloga!!
ale chciałam to dziś wstawić bo nie wiem jak bd wyglądał tan najbliższy przed świąteczny tydzień :)
KOCHAM BOŻE NARODZENIE!!! <3 <3 <3 
a jutro próbny test gimnazjalny z polskiego :(
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 
6 komentarzy następny rozdział czyli koncert Cann!
  



11 komentarzy:

  1. Cudowne :3 Czekam na next Niati <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach mamy nadzieję że jednak Alex wróci do Luka :) rozdziałek cudowny ! czekamy na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział :)
    Zapraszamy na nowe imaginy z serii CHW1D
    Gośka

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podoba. Jeśli miałabyś chwilkę to serdecznie zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem. Na razie jest tylko prolog. Chcę wiedzieć czy mój pomysł Ci się podoba. http://one-direction-opowiadanie-lilly.blogspot.com/ Liczę, że zostawisz komentarz!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, biedny Luke aż mi się go szkoda zrobiło. Czekam na kolejny rozdział :)


    Zapraszam na nowy rozdział, który właśnie się pojawił :)
    http://all-our-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały! Poradziłaś sobie doskonale ze wszystkimi emocjami! Zanim zaczęłam czytać Twój rozdział czytałam Kosogłosa (ostatnią część Igrzysk Śmierci) i tam Katniss przeżywała szok tym co zobaczyła (krew Peety) i byłam trochę... Roztrzęsiona? A zachowanie Luke´a jeszcze bardziej pogłębiło ten stan, a to znaczy, że piszesz B.O.S.K.O!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omfg. Jak ja czytałam Kosogłosa to nie mogłam normalnie funkcjonować.. Chciałam dorwać Suzannę Collins i się z nią rozprawić xd
      Dzięki za miłe slowa bo dzieki temu wiem, ze warto pisać dalej :*

      Usuń
  7. Bardzo fajny rozdział bardzo mi się podoba ;3
    zapraszam do mnie
    http://zayn-i-winter.blogspot.com/
    http://ostatniechwile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń