poniedziałek, 24 marca 2014

20. Titanic.

All you never say odżyło!!!

  Jako, że jestem dobrą córeczką mamusi wysłałam jej sms'a, że jestem z Mark'iem, że nie musi się martwić i, że nie wrócę zbyt późno. Co oczywiście tylko poniekąd był prawdą, bo szczerze nie wiedziałam o której wrócę, ale jakoś bardzo mnie to nie interesowało. 

Mark zaprosił mnie na drinka. Weszłam za nim do pierwszego lepszego klubu. Koleś na bramce przepuścił nas bez większego problemu i aż do baru, przeciskanie się przez spocone i wijące się ciała szło nam świetnie. Najpierw wypiliśmy po kuflu piwa, ja oczywiście miałam coś cholernie niesmacznego, tak zwane piwo dla kobiet. Zwykle takie piwa smakują dość dobrze jak owocowy sok,  a to w tym klubie było jak... fu. jak siki. ;/

Chwilę potem Mark zamówił sobie coś mocniejszego.
- Spokojnie, Nelle. Nie musisz - powiedział widząc moje przerażenie, gdy barman zapytał co zamawiam.
- Chcę to samo co on - oznajmiłam mocno stawiając słowa. Barman - przystojny brunet z kolczykiem w wardze uśmiechnął się dziwnie. 

Chwilę potem dostałam od niego wielokolorowego drinka.
- Sto lat! - wzniosłam toast i łyknęłam ze szklanki. Paliło mnie w przełyku. Rozbawiony Mark podał mi coś na przepitkę. 
- Byłaś twarda - powiedział śmiejąc się ze mnie. 
- Dziękuję - odparłam z arystokrackim uśmiechem.
- Teraz coś delikatniejszego - powiedział mój przyjaciel podając mi szklankę z niebieskim płynem. Wyglądał jak płyn do czyszczenia jamy ustnej i również tak ostro pachniał, ale smakował o niebo lepiej. Było w tym jednak coś co sprawiło, że po dwóch łykach miałam dość. Poszłam do łazienki. Przeszłam dziwnym korytarzem, pełnym ludzkich ciał i dotarłam do łazienki po 5 minutach przepychania się przez tłum. 
Wyglądałam zadowalająco biorąc pod uwagę, że od rana nie byłam w domu i w końcu nie wypiłam tej cholernej kawy. 
Gdy wróciłam do baru Mark'a tam nie było. Na jego miejscu siedział jakiś inny koleś.
- Zajebiście. - mruknęłam do siebie siadając na wysokim krześle.
- Co dla ciebie? - zapytał chłopak zza baru.
- Powiedz gdzie...Mark? - podniosłam głowę. Woods stał na przeciwko mnie. 
- Spełnię każdą twoją prośbę - powiedział Mark dziwnym, pociągającym szeptem prosto w moje spragnione pocałunków usta. 
Przeczesałam prawą dłonią jego ciemne włosy.
- Wiesz czego chcę - odszepnęłam odsuwając się od niego - Colę proszę! 
Zaczęłam wiercić się na krześle, gdy koleś siedzący obok odezwał się do mnie.
- Cześć.
- Cześć - burknęłam.
- Nie pasujesz tu - oznajmił prosto z mostu uważnie śledząc każdy mój ruch. 

- Wiem - zgodziłam się - Świętuję urodziny przyjaciela. Na co dzień nie chodzę po klubach.  
- Jestem Dash - przedstawił się. Automatycznie przyjrzałam mu się, a moje głupie serce podskoczyło do gardła. Poczułam, że mój żołądek przewraca się do góry nogami.
- Mark! - wrzasnęłam i zaczęłam biec do wyjścia. Ktoś podbiegł do mnie i zwrócił mnie do baru. Wyszliśmy tylnym wejściem. Łapczywie wciągnęłam powietrze w płuca.
- Wezwę taksówkę - usłyszałam nie znany mi dotąd głos. Usiadłam na schodach. 
- Nie trzeba - wychrypiałam. 
- Przecież nie puszczę cię tak samej - powiedział to takim dziwnym tonem, że popatrzyłam na niego z zaskoczeniem.


- To ty - rzuciłam, a zaraz po tym zwymiotowałam. 
- Dokładnie. To ja, we własnej osobie. - roześmiał się chłopak. - Jestem Brad.
- Gdzie Mark? 
- Zadzwonię po taksówkę - puścił moje pytanie mimo uszu.
- Po co TO robisz? - zapytałam dając sobie spokój z Mark'iem. 
- Co?
- Po co się mną zająłeś? - zapytałam. 
- A dlaczego nie? - odparł chłopak marszcząc brwi. Popatrzyłam na niego błagalnie. - W środku rozpoczęła się impreza urodzinowa Mark'a Woodsa, który kazał mi cię odprawić do domu - mruknął ledwo otwierając usta. 
- Jak to? - jęknęłam i znowu zwymiotowałam. Brad podbiegł do mnie i przytrzymał mi głowę i włosy. Później podał mi butelkę wody. Czułam się koszmarnie.  Nie dość, że przed chwilą rzygałam, mój przyjaciel po chamsku się mnie pozbył, to jeszcze siedziałam w jakieś wąskiej i nieprzyjemniej uliczce z nieznajomym chłopakiem, który się mną 'opiekował'. 
- Dzięki - wydukałam. Brad pokiwał tylko głową w ciszy. 
- Chodź, odprowadzę cię do domu - zawołał po chwili. 
Wstałam i ruszyliśmy pustą ulicą.
Szliśmy ramię w ramię nieodzywając się do siebie. Niby o czym mielibyśmy, ze sobą rozmawiać? 
- Ciepło ci? - zapytał w końcu Brad.
- Nie bardzo - wyznałam niechętnie. Miałam w końcu na sobie tylko cienką tunikę z jakiegoś delikatnego materiału, którą dał mi Mark. Moja skórzana kurtka była obrzygana. Nigdy w życiu bym jej nie ubrała. 
- Aha - mruknął niewzruszony. W sumie to myślałam, że zdejmie swoją kurtkę i narzuci mi ją na ramiona. Anthony by tak zrobił. Brad szedł dalej z rekami w kieszeni. 
Szliśmy tak dość długo, nadal w ciszy, aż usłyszałam jego parsknięcie. Trącił mnie łokciem w brzuch. 
- Co? - warknęłam. 
- Na co się wściekasz? - zapytał, a głupi uśmiech nie schodził mu z twarzy. 
- Na Mark'a - westchnęłam. 
- Chciał, żebym cię stamtąd zabrał. To nic strasznego, no chyba, że tak bardzo mnie nie lubisz? - wyszczerzył się w uśmiechu.
- Dlaczego tego chciał? 
- Przyznaj, że nie czujesz się zbyt dobrze i za dobrze tez nie wyglądasz...
- Proszę? - oburzyłam się. - Czuję się doskonale! - zostawiłam go z tyłu i ruszyłam do domu chwiejąc się na nogach. 
- Widzę - chamsko skomentował Brad.
Dotarliśmy do mojego apartamentowca.
- Żegnam - zawołałam nie odwracając się i wchodząc do ciepłego budynku. Wjechałam windą na 10 piętro. Kluczem otwarłam drzwi do mieszkania numer 215. Zastałam tam Mary oglądającą coś w salonie przed telewizorem, ubraną w piżamę i z miską popcornu.
- Cześć - odezwała się z uśmiechem.
- Cześć - odpowiedziałam.
- Rodzice są na kolacji z szefem mamy.
- To dobrze. - kamień, który pojawił się w momencie wysyłania sms'a do mamy spadł mi z serca.
- Mam wrażenie, że dobrze się bawią! - zachichotała Mary.
Nowojorski szef mamy, Garry, był niskim, grubym i łysym biznesmenem. Mama za nim nie przepadała. Jak zresztą wszyscy. - Siadasz? Zaraz nadzieją się na tę górę lodową.
- Titanic?
- Kocham ten film! - wykrzyknęła Mary wstając i rozrzucając popcorn po podłodze. Poleciała do kuchni po chusteczki higieniczne - Będę płakać - ponownie usadowiła się na kanapie. Zostawiłam Mary i poszłam do łazienki. W głowie koszmarnie mi szumiało i czułam się jak nad morzem. Wzięłam zimny prysznic i przebrałam się w piżamę.Położyłam się spać w akompaniamencie szlochu Mary. Potem zasnęłam. 


***
notka ode mnie:
rozdziały będą się pojawiać co poniedziałek (tak myślę xd)
PS. W zakładce bohaterowie pojawiają się nowe postacie :)

10 komentarzy:

  1. Rozdział świetny ;)
    Podoba mi się to w jakim stylu piszesz.. Jest taki nieoficjalny ;p
    Dość rzadko się to zdarza w opowiadaniach xd hahahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany! Co masz na myśli mówiąc "nieoficjalny"? Jejku. A ja miałam wrażenie, ze to nadal takie wymuszone xd Dziękuję za miły komentarz ;*

      Usuń
    2. Cała przyjemność po mojej stronie ;*
      A mówiąc nieoficjalny mam na myśli tak potoczny język ;)
      Piękny w swej prostocie ;p

      Usuń
    3. No piszę tak jak myślę. Chaotycznie czasem xd no i robiąc milion rzeczy na raz ;p ale się staram. To bardzo miłe ;)

      Usuń
  2. Super rozdział! Pisany na luzie, za co cię kocham <3
    Fajnie, że będziesz dodawała rozdziały regularnie.
    No i pasuje mi w poniedziałek bo mam przeważnie czas :D
    Ogólnie rozdział super i podobają mi się zdjęcia, które dodajesz.
    Czekam na nn ;* <3


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regularnie, regularnie, ale już widzę, ze to będzie graniczyło z cudem. Grafik napięty aż do 12 kwietnia za co sobie serdeczne gratuluję ;p
      Rany. Dzięki za #tylemiłości w komentarzu ;* ach te wyznania miłosne. <3

      Usuń
  3. Cudowny!<3 nie mogłam się go doczekać, a jak już był to nie miałam, kiedy przeczytać xd No, ale to było świetne! Nie mogę się doczekać nexta. Szkoda, że mało Tony'ego

    OdpowiedzUsuń
  4. Super ! czekam na nn i życzę weny ;3
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział www.very-crazy-duo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski blog i w ogóle :) Kurczę nie wiem co napisać xd Co można dużo dodać? Genialnie, świetnie, SUPER :)
    Zapraszam do siebie, liczę na twoją opinie :)
    lowcy-straznicy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń