Było dużo przed 9:00 dlatego wstąpiłam jeszcze do Starbucks'a i powoli, z ciepłą kawą ruszyłam w stronę studia, gdzie miałam się spotkać z Markiem.
Idąc myślałam o Charlotte. Hm...miała w sobie coś czego jej zazdrościłam. Była ładna, chuda, umawiała się z Markiem, miała pewnie normalne życie, a jej siostra nie była anorektyczką.
- Kur.a! - krzyknął mężczyzna, którego zauważyłam dopiero teraz, a który był cały brudny od mojej kawy.
- O mój Boże. Przepraszam. Tak bardzo przepraszam. Zamyśliłam się. Przepraszam. Naprawdę - o mało się nie popłakałam.
- Spokojnie - odparł chłopak - w sumie nic się nie stało - uśmiechnął się.
- Przecież oblałam ci T-shirt. Na pewno był drogi.
- A nawet jeśli? - podniósł brew.
- Bardzo przepraszam.
- Mówiłem, że nie ma problemu.
- Skoro tak, to już sobie pójdę - odwróciłam się na pięcie i już miałam odejść.
- Do zobaczenia, Cannelle - krzyknął za moimi plecami, a ja prawie biegiem opuściłam tamto miejsce.
Odsunęłam od siebie myśl, która zaświtała w mojej głowie, gdy tylko spojrzałam na tego chłopaka. To nie mógł być Dash. Przecież on na pewno aktualnie był w Londynie. Musiał być w Londynie.
- Cześć Cann - powiedział Mark na mój widok.
- Hej - usiadłam na krześle na przeciwko Marka. Znajdowaliśmy się aktualnie w bufecie, bo z tego co się dowiedziałam aktorzy na planie mieli jakąś sprzeczkę, a ja skończyłam właśnie swoją partię wokalną na którą jednak się zgodziłam. Miałam tak zwane "WOLNE".
Idąc myślałam o Charlotte. Hm...miała w sobie coś czego jej zazdrościłam. Była ładna, chuda, umawiała się z Markiem, miała pewnie normalne życie, a jej siostra nie była anorektyczką.
- Kur.a! - krzyknął mężczyzna, którego zauważyłam dopiero teraz, a który był cały brudny od mojej kawy.
- O mój Boże. Przepraszam. Tak bardzo przepraszam. Zamyśliłam się. Przepraszam. Naprawdę - o mało się nie popłakałam.
- Spokojnie - odparł chłopak - w sumie nic się nie stało - uśmiechnął się.
- Przecież oblałam ci T-shirt. Na pewno był drogi.
- A nawet jeśli? - podniósł brew.
- Bardzo przepraszam.
- Mówiłem, że nie ma problemu.
- Skoro tak, to już sobie pójdę - odwróciłam się na pięcie i już miałam odejść.
- Do zobaczenia, Cannelle - krzyknął za moimi plecami, a ja prawie biegiem opuściłam tamto miejsce.
Odsunęłam od siebie myśl, która zaświtała w mojej głowie, gdy tylko spojrzałam na tego chłopaka. To nie mógł być Dash. Przecież on na pewno aktualnie był w Londynie. Musiał być w Londynie.
- Cześć Cann - powiedział Mark na mój widok.
- Hej - usiadłam na krześle na przeciwko Marka. Znajdowaliśmy się aktualnie w bufecie, bo z tego co się dowiedziałam aktorzy na planie mieli jakąś sprzeczkę, a ja skończyłam właśnie swoją partię wokalną na którą jednak się zgodziłam. Miałam tak zwane "WOLNE".
- Stało się coś? - zapytał.
- Nie...to znaczy...wylałam swoja kawę na jakiegoś chłopaka, który do złudzenia przypominał mi Dash'a, a na dodatek wiedział jak mam na imię - na ostatnie słowa Mark popatrzyła na mnie uważnie.
- Z tego co wiem - chłopak odchrząknął - Dash Williams jest teraz w Ameryce, być może w Nowym Jorku bo podpisuje jakąś ważną umowę...
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytałam. Jednak za nim Mark zdążył przełknąć ślinę by mi odpowiedzieć sama to zrobiłam - Chcesz przez to powiedzieć, że to mógł być Dash??
- No - przytaknął Mark sącząc swojego morelowego shake'a.
- Aha - zamyśliłam się. - Chyba będę się ukrywać - powiedziałam zupełnie poważnie patrząc na przyjaciela. Chwilę potem poczułam coś mokrego na twarzy. Wybuchłam śmiechem. Minęło kilka nanosekund i śmialiśmy się oboje, mimo, że byłam cała mokra.
- Trzymaj - Mark podał mi chusteczkę - Przepraszam - uśmiechnęłam się do niego i wytarłam TWARZ - Dobrze, że nie krzyczysz jak Charlotte - mimo, że wymówił to zdanie z uśmiechem i w ogóle gdybym nie była tak wyczulona na to imię to nie zrozumiałabym sugestii w nim zawartej.
- Co? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Charlotte jest bardzo nerwowa i panikuje, a jak się denerwuje to krzyczy i trzęsą jej się ręce. To trochę śmieszne... znaczy nie powinienem skoro się spotykamy...ale tak jakoś wyszło.
- Spoko - odparłam - przecież jej nie powiem.
- Dziękuję - w tym czasie kończyłam "popołudniową", a można nawet powiedzieć, że prawie "wieczorną" toaletę bo dochodziła szósta wieczorem. Po przejrzeniu strat stwierdziłam, że moja koszulka z jakimś francuskim napisem, którego nie do końca rozumiałam jest już do niczego.
- Chodź - Mark wstał.
- Co robisz? - spytałam unosząc brew.
- Poszukamy ci czegoś do przebrania - objął mnie ramieniem i wyszliśmy na zewnątrz. Owiało mnie zimne październikowe powietrze.Wyszliśmy wejściem od ulicy, dlatego wylądowaliśmy od razu wśród przechodniów. Wielki zegar na jednym z budynków pokazywał 12 października. O ile moją pamięć mnie nie myli 12 października było coś ważnego.
- Mark! Ty masz dzisiaj urodziny! - krzyknęłam. Chłopak roześmiał się tuląc mnie w swoje ramiona - więc wszystkiego najlepszego z okazji - policzyłam szybko na palcach.
- Dwudziestych pierwszych - powiedzieliśmy równocześnie. Co znaczy, że nie jestem taka słaba z mamy ^^
- Urodzin!! - dokończyłam i cmoknęłam go w oba policzki. A co z Charlotte? Dlaczego nie spędza tego ważnego dnia z Markiem?
- Gdzie Charlotte? - spytałam. Chłopak natychmiast mnie puścił, włożył obie ręce do kieszeni spodni i kopnął jakiś kamyk.
- Jest z Zach'em Wright'em. Znowu. - mruknął pod nosem.
- Och, Mark! - przytuliłam go, a on to odwzajemnił. Jak na tzw. friendzone nasz hug trwał zbyt długo...a ja podobno umawiałam się z Anthonym, który nie dawał o sobie znaków życia, nie odzwaniał i nie odpisawał na smsy.
- Chodź - Woods złapał mnie za dłoń i wciągnął do jakiegoś butiku.
Nie chciałam nic kupować, ale Mark namówił mnie na sukienkę od Diora.
Rozumiecie?? Weszłam do butiku, tak prosto z ulicy i miałam kupować sukienkę Miss Dior! I jeszcze miałam tyle pieniędzy, że mnie było na nią stać!
Rozumiecie?? Weszłam do butiku, tak prosto z ulicy i miałam kupować sukienkę Miss Dior! I jeszcze miałam tyle pieniędzy, że mnie było na nią stać!
Tylko, że Mark chciał za wszystko zapłacić sam. Nie pozwoliłam mu i nakrzyczałam na niego, że nie będzie mi robił prezentów we własne urodziny. On tylko się obśmiał ze mnie i wyszliśmy ze sklepu wraz z moją nową sukienką, którą szybko zanieśliśmy do studia i zostawiliśmy na dyżurce.
Na zewnątrz było już ciemno. Chciałam wrócić do domu, ale Mark mnie zatrzymał.
- No chodź... Nie zrobisz mi tego teraz. Nie dzisiaj.
- Mark! Moi rodzice, nie będą wiedzieć co ze mną - próbowałam się wymigać.
- Ale ja mam dzisiaj urodziny!! - o mało nie krzyknął. Wiedziałam, że wyciągnie to jako argument, a temu jedynemu nie mogłam się oprzeć. Wzięłam głęboki oddech.
- Dobrze.
_______________________________
kto zadowolony, że stało się takie wielkie nic?
14 do nastepnego.
Wiecie co to The Vamps?
Greetings & Kisses.
Oww.. Urodzinki. Kocham czytać takie sceny <3
OdpowiedzUsuńRozdział super. Ciekawe dialogi i bardzo miło mi się czytało.
Ale czemu nie dodałaś żadnych zdjęć? Szkoda ;_;
No oczywiście, że wiem, kto to The Vamps <3
Nie jestem Vampette ani nikim ani też ich fanką, ale kocham ich piosenkę "Wild Heart". Mam do niej słabość <33
PS: Jestem pierwsza. Fak Jeach XDDD
Czekam na nexta. Buzoooolkii ^^
♥
Hahaha i znowu miły zaskok :p Wild Heart zawsze lepsze niż Can We Dance xd a ta piosenka rozwala :/
Usuńwow. dzięki za takie nice słowa i w ogóle to bardzo urocze <3
Mimo że cytuję "stało się wielkie nic" to rozdział jest PER-FECT:D uwielbiam jak piszesz. Jesteś jedną z moich ulubionych blogerek:) I <3 You
OdpowiedzUsuńKatie Jankowska\ Nelly Horan
*ta ta ta ta ta-niec szczęścia*
UsuńRany. Dziękuję za te miłe słówka. Nie sądziłam, że ktoś będzie mnie "miał" za jedną z ulubionych blogerek xd
<3 <3
Przepraszam że dawno nie komentowałam, ale mam dużo nauki, bo egzaminy, ale w sumie to na razie się ze wszystkich sprawdzianów poprawiam xdd
OdpowiedzUsuńA co do ostatnich trzech rozdziałów to podobają mi się ;)
Ciekawi mnie jak skończy się to, że Tony się tak długo nie odzywa? ;p
Wspaniały rozdział. Urodziny... uległa pokusie haha ;)
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie, jak zwykle bardzo ciekawa część... Już nie możemy się doczekać . Nawet nie waż się mówić "wielkie nic" to jest boskie. Czekamy na kolejny i pozdrawiamy ;)